poniedziałek, 13 lutego 2012

Armaty z drzewa.



Muszę przyznać, że talent w naszej rodzince mam nie tylko ja:)
Na starym blogu pokazywałam TALENT MĘŻA.
 
Chłopcy ślicznie malują, Michał czasami wyszywa ,
robienie kartek też mu nieźle wychodzi.
 
Łukasz ma talent aktorski, o czym nieraz pisałam.
A ponieważ kończy Gimnazjum , to musiał przygotować
"Projekt Edukacyjny" i go zaliczyć.
 
Wraz z kolegami ( praca grupowa ) przygotowali pracę
na temat: "Reduty Ordona"
Temat ciężki, ale moje dziecko napisało scenariusz do przedstawienia, przygotowało muzykę ( dobór nie pisał sam), przygotowało wypracowanie na ten temat, rekwizyty, oraz skompletowało mundury.
Ciężko było o mundury z tamtego okresu, więc tylko przedstawili je na zdjęciach i opisali. Sami wystąpili w mundurach z czasów II W.Ś.
 
Rekwizyty potrzebne to: 10 muszkietów i 2 armaty.
Zrobił rysunki z dokładnymi wymiarami jak to ma wyglądać i pojechał z kolegą do dziadka na wieś , aby plan zrealizować. 
 
 
Niestety maszyny w stolarni budzą we mnie grozę,
w pracy nieraz widziałam poobcinanie palce i dłonie.
Na pomoc wezwałam męża.
Pojechał z chłopakami , aby nadzorować ich pracę i pomógł dzieciakom.
 
Elementy były wycinane i toczone przez męża.
Skręcanie , malowanie i cała reszta to praca chłopców.
 
Oto efekty:
 
 
Powstały dwie takie armaty.
 
  
Tutaj już wystylizowana na miedź.
 
  
Armata ma oczywiście ozdoby.
 



 
Projekt Edukacyjny został zaliczony.
Armaty wzbudzały ogólnie zachwyt nie tylko wśród uczniów ,
ale i Grona Pedagogicznego.
Jako jedyna grupa nie poszli na łatwiznę, a przyłożyli się do pracy.
A Pan Dyrektor chce armaty odkupić.
Moje dziecko jednak jest cwane, nie chce odsprzedać, ale obiecał pożyczać do przedstawień.
 
A ze swoim ulubionym Panem od historii, który był opiekunem ich Projektu
i który zawsze daje im role w szkolnych przedstawieniach, zawarł układ:
pożyczy armaty i muszkiety, w zamian za kolejne role, jak już opuści mury Gimnazjum.
To taka przepustka na przyszłość.
Tym bardziej , że te przedstawienia są zawsze w Miejskim Ośrodku Kultury i jest zawsze kilka spektakli dla szkól i miasta.
 
Ostatnio wychowawczyni mi powiedziała, że Łukasz chodzi do szkoły po to, żeby się dowiedzieć kiedy i gdzie jest kolejne przedstawienie i jaki jest harmonogram prób :)
 
No cóż, prymusem nie jest, ale w tym co go interesuje jest dobry.
W szkole równie aktywnie działa w wolontariacie.
No cóż ma to po mamie, aktywność i  pomoc innym.
 
Dla mnie życie beż pomagania komuś jest nic nie warte.
Tak już mam od lat szkolnych.
 
Łukasz też taki jest, gdzie jakaś akcja , zbiórka pieniędzy to on tam na pewno jest :)
I wiecie co, wcale nie ubolewam, że oceny czasami mogłyby być dużo lepsze, on się realizuje inaczej i jest szczęśliwy.
 
Nie jest chuliganem, nie łazi po dyskotekach i nie plącze się po mieście
znudzony życiem z papierosem w zębach i puszką piwa w ręce.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz