Moja
chęć zaczęcia serwetki była tak silna, że zabrałam się za jej
wyszywanie. Jak wiadomo serwetka ma cztery rogi , więc cztery razy muszę robić ten sam wzór. Kiedy znudzi mi się , wtedy wrócę do mojej
jesiennej latarni.Niewiele zrobiłam , ale już bardzo mi się podoba i
chcę się pochwalić:
Mój
Nero nie lubi jak wyszywam , a nie zajmuję się nim, bo jak każdy collie
to ogromny pieszczoch. Jak tylko potrafi to przeszkadza mi:
Zamiłowanie
do słoneczników to u mnie , nie nowość.
Podobają mi się od dawna.
Przypomniałam sobie, że kiedyś już je haftowałam i wygrzebałam z szafki
te moje słoneczniki. Jest to mój drugi wyhaftowany obrazek. Robiłam go
dokładnie 11 lat temu. Pracę nad nim na kilka dni przerwał mi poród
drugiego syna Michała, a było to 29.08.1997 r. Jednak zaraz po powrocie
do domu znalazłam czas na dokończenie go. A było to sztuką , bo miałam
już dwóch synów.
Starszy Łukasz miał wtedy 17 miesięcy.
Tak
to ten historyczny obrazek. Cały zestaw zamówiłam z jakiegoś katalogu
wysyłkowego. Wyszyty jest wełną na kanwie. Właśnie zaniosłam go do
oprawy. Po 11 latach nabrał mocy urzędowej. Zawiśnie prawdopodobnie w
kuchni, która jest zrobiona na bardzo słoneczną z żółtymi meblami. Mam
kilkanaście prac na swoim koncie, większość poszła do ludzi, a te co
zostały leżą w szafie. Czas zacząć je oprawiać. Tylko dwa obrazki
znalazły miejsce u mnie na ścianach: ten pierwszy Misiu oraz Mikołaj-
tego przedstawię innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz