Mimo, że chodzę do pracy, a dzisiaj jestem po nocnym dyżurze udało mi trochę po wyszywać. Powoli widać misia, a oto efekt:
Dzisiaj też odkryłam w jednej pasmanterii ,że od niedawna mają mulinę Anchor. HURA!!!! Już nie będę musiała zamieniać na DMC , ani jeździć do Zakopanego lub Krakowa. Mam trochę wzorów podanych właśnie w tej mulinie. Szkoda ,że kilka dni temu tym nie wiedziałam:(( Wyszywałabym mojego misia Anchorem , a nie DMC.
Obozowe wieści:
Mam
ich teraz więcej. Chłopcy już znają tyle fachowych terminów. Umieją
opiekować się końmi. Mieli już też dyżur w stajni i w kuchni. Jeżdżą już
samodzielnie pod okiem instruktora , ale bez lonży. Znają już wszystkie
kroki konia. Michał jest zakochany w swojej klaczy "Wichurze" i nie
chce jeździć na innym koniu. Łukasz jadąc na obóz bał się koni i zgodził
się na wyjazd pod warunkiem ,że jazda nie będzie obowiązkowa. A teraz?
Teraz jeździ cały szczęśliwy. Jego koń do jazdy to "Liwiec" Michał
poprosił o zgodę na jazdę po powrocie. Dziś już zrobiłam rozeznanie w
pobliskiej stadninie o możliwości jazdy konnej. Jak wszystko się uda dwa
razy w tygodniu będzie miał godzinę jazdy konnej. Cieszę się ,że tak
pokochał te zwierzęta i ma taki zapał, niech ma jakieś zainteresowania.
Dzisiaj
mieli pierwsze obozowe zawody, najpierw był telefon: mamo trzymaj
kciuki, a potem: mamo nasza drużyna wygrała. A ile radości w głosach i
nie tęsknią za mamą :((
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz